czwartek, 18 lutego 2010

Świeci cudowne słońce, na cudownym londyńskim niebie chmury. I milion tysięcy linii zostawionych po samolotach nieświadomych jak cudowne miejsce omijają.

Wstałam o 5:45, odśnieżyłam swój cudowny balkon i po prostu patrzę, obsweruję, chłonę. Bo jednak nie będzie tego, aż do lipca. Tylko tu tak cudownie wstaje się rano, tylko po to, żeby obserwować ludzi, zjawiska.
Pani Brown rzuciła pracę dla męża i dziecka. I teraz wychodzi z domu o siódmej tylko po bułki. Ale nie zmieniła się wcale i dalej chodzi w niesamowitych szpilkach na milionowo centymetrowym obcasie.
Londyn płacze po McQueenie i żyje życiem Lady Gagi. Z każdego billboardu patrzy Kate Moss i Lily Allen. Jest dobrze. Jest tak jak być powinno.
I ta pogoda.

A do tego pasuje tylko Babyshambles.

czwartek, 3 grudnia 2009



Will you let me romanticize
The beauty in our London Skies.

Nie umiem wiązać. I... denerwuję się.


poniedziałek, 30 listopada 2009

Bo najgorsze co moze sie zdarzyc to 'przyjacielskie rady na tematy sercowo-milosne' udzielane koledze ktorego podswiadomie...
Zdarza mi sie to drugi raz. I jest to... straszne. I wszystko, z najdrobniejszymi szczegolami, zdarzenie po zdarzeniu, analizujmy wspolnie, zastanowmy sie, moze cos z tego będzie?
Tak, tak kibicujemy Wam z calego serca.

Mam dość. Oficjalnie, 30.11.2009 21:43. Mam Was dość. I nie tak jak poprzednio. Nie odczuwam nawet przyjemności z kupienia Ci prezentu na Mikolaja. Masz, ot, tradycja, nic więcej. Nad wymyślaniem prezentow dla tej zaszczyconej grupy poswieciłam 3 minuty. Poza tym jednym, ten jeden, ktorego wymyslenie zajęło mi tak dużo czasu i z ktorym wiąże... stosunkowo duze nadzieje. Ale... ostatnio jestem jak hiszpanska kadra. Gram jak nigdy, wychodzi jak zawsze. Żałosne. Źle się czuje, nie chcę mi sie wstać z lozka.

... niech to zadziala. Prosze.

czwartek, 26 listopada 2009

Get ready.

Odczuwam niepokój. Naprawdę. Coś się dzieje, a ja nie wiem jak... to wszystko przyspieszyć.
Kucz i Kulka, REM, Sting. Sprawdzian z matmy, którego się naprawdę boję. Weekend, który ciężko będzie przeżyć, bynajmniej nie z powodu imienin żadnego Andrzeja. Święta. Kolejne, już drugie calkowicie inne od tych prawdziwych. Ale w tym roku będzie choinka. I ja tego dopilnuję.

Od wczorajszego ukończenia lekcji nieprzerwanie jestem negatywnie nastawiona do świata i ludzi. Nie interesują mnie Wasze problemy, Wasze wywody, Wasze racje. Jeszcze kiedyś na pewno mnie zainteresują, ale nie teraz, nie teraz.

Święta same w sobie nie będą takie, jak bym chciała, ale przynajmniej przez cudownych 10 dni będę mogła zająć się tylko sobą. Sumując liczbę stron książek, które chce przeczytać przez te 10 dni ( na pewno tylko 10?), wychodzi zawrotna liczba 11345. Co daje więcej niż 1000 stron na dzień. To się chyba nie uda. Ale próbować będę,

Obrzydliwa kawa. Wyszłam wieczorem po mleko i zapomniałam go kupić. Naprawdę nie wiem, co mnie tak rozbija, przypuszczenia są 4- zadne z nich na tyle poważne.

Lekcję zaczynające się o 12:10 maja 2k443 dobrych stron, z wyspaniem się na czele.

Święta. Na Regent jest już choinka. Na Oxford street 'Huge Santa'. A w Hampstead Heath Freud jeździ na łyżwach. Na tym samym lodowisku gdzie tato uczył mnie jeździć.

'So have a little chat about meaning of life!'

niedziela, 22 listopada 2009

:)

Następny tydzień będzie fajny. Naprawdę. Korzystając z wolnego czasu przeczytam 'Angielskiego Pacjenta', nauczę się na matmę, przynajmniej raz ugotuję obiad, pójdę do fryzjera, oraz poświęce się obcowaniu z kulturą najwyższą, z kulturą spania, mianowicie. O.

Idą święta. Idzie mikołaj, presja wymyślenia 'kreatywnego prezentu, ktory nie bedzie kubkiem, kolczykami, maskotką ani swetrem robionym na drutach' jest nie-do-zniesienia.
Dochodzi jeszcze sposób dostarczenia prezentu do Pewnej Osoby pozostając anonimowym i poza podejrzeniem. Będzie to trudne, tym bardziej ze nie robiłam nigdy niczego takiego. Ale damy radę. Mam nadzieję. Nie mam tylko pojęcia co to mogłoby być. Coś neutralnego, to na pewno. I na pewno nie maskotka, kubek, sweter ani kolczyki.

W głosnikach śmieszna piosenka z wakacji. Nie mam pojecia jak sie nazywa :)

A francuski to piękny język jest. Oui.

środa, 18 listopada 2009

.

W zdecydowanie irytujących głośnikach - zawsze-przynoszący-szczęście Sting. W perspektywie - sprawdzian z chemii. Nieważne co na nim będzie, nieważne co na nim napiszę. Otóż proszę Państwa dzisiaj następuje pierwszy w 100% wolny wieczór. Jest na tyle wolny, że nie wiem co z nim zrobić. Ale takie problemy mogłabym mieć całe życie.



A przyjaciele demotywują najbardziej. Autor stwierdzenia 'polska złota jesień' chyba nie był jesienią w Londynie. Bo to, jak wiadomo Londyn.

Facebook: 87% luck today. Wczorajsze 97% sprawdziło się w stu procentach.
In that smile
You still thrill me.

wtorek, 17 listopada 2009

TO jest ironia.

Jakie to śmieeeeszne. Wszystko, kiedy spojrzy sie z odpowiedniej perspektywy potrafi być smieszne. A coś na co mozna spojrzeć z dystansu staje sie naprawde... zabawne.

Chociaż, ogólnie jestem przerażona i to czymś, czym w ostatniej kolejności przerażona mogłabym być. Cóż. Ale, jak juz wspominałam, zycie jest smieszne i pełne niespodzianek.

1+ 1+ 1+ 1+ 1+ 1+ 1+ 1+ 1+ 1+ 1+ 1+ 1+

1,5. Półtora. I to mnie będzie prześladoać przez najbliższy czas. Ale przecież... 'to najśmiesznejsza ocena jaką widziałam'. Pani chyba brakuje Monty Pythona, proszę Pani.

A na hiszpański wciąż się nie zapisałam. I to naprawdę obniża moją samoocenę. Miszcz organizacji i strategii nie ma czasu. Brak czasu to cecha ludzi niezorganizowanych. Ja jestem zorganizowana, momentami wręcz chorobliwie i perfekcyjne. Ale... życie lubi ironię.

Dowiedziałam się dzisiaj, że mężczyzni boją się kobiet takich jak ja, niezależnych, zdecydowanych i takich, które same są skłonne skrzywdzić niż pozwolić skrzywdzić siebie. Śmieszne. Znowu ironia.

Life is perfect. Life is the best. Life is full of magic, beauty, full of television. And surprises, lots of surprises.

Idą święta. Ho-ho.

Edit.

3 minuty szukałam opcji 'edycja'. Blogger to naprawdę serwis dla inteligentnych ludzi. Coraz częściej zauważam, że ja sie do nich nie zaliczam. I zaczyna mnie to powoli boleć.
'Cechą ludzi inteligentnych jest konsekwencja, a co najważniejsze, ludzie inteligentni popełniają dany błąd tylko raz', jak mawiał pan Kant. Im częściej Go czytam tym bardziej przekonuję o jego 'wielkiej wielkości'.

Mam ochotę... popełnić znowu ten sam błąd. Ale nie. Nie. Chociaż... Niby dlaczego nie?





No doprawdy, ile mozna edytować jedną notę. Zorganizowany człowiek. Agnieszko. Ogarnij. Się.